Rozpoczynamy od propozycji tras asfaltowych, które możemy pokonać wózkiem. 1. Doliną Rohacką do Bufetu Rohackiego (słow. bývalá Ťatliakova chata, Tatry Słowackie). Asfaltowa droga poprowadzona w ładnej, górskiej scenerii z widokiem na grań Rohaczy. Od parkingu, przy stacji narciarskiej Roháče – Spálená, cały czas lekko pod
Free WiFi. A 16-minute walk from Zakopane Aqua Park in Zakopane, Morskie oko features accommodations with access to a hot spring bath. This property offers access to a balcony, free private parking, and free Wifi. The apartment provides a pool with pool views, sauna, and an elevator. Providing a terrace with mountain views, this apartment also
per adult (price varies by group size) Full-Day Morskie Oko in The Tatra Mountains and Thermal Baths from Kraków. 3. Swimming. from. $254.26. per adult (price varies by group size) Zakopane Tour and Thermal Hot Bath Pool with Krakow Hotel Pickup. 1,590.
Morskie Oko Lake, Zakopane and Thermal Pools. 1. Full-day Tours. from. €179.00. per adult (price varies by group size) Krakow: Morskie Oko Lake, Zakopane and Thermal Baths Tour. Food & Drink.
Morskie-Ok o. (Jezioro w Tatrach). [ 109] W tych miejscach gdzie takie góry a skały, były dawniéj żyzne łany, i lasy i łąki. Na saméj od Polski granicy, mieszkał pan polski możny, a zwał się Morski. A tuż od Węgierskich kopców, panował młody i urodny książę, i byli z sobą sąsiedzi o miedzę tylko.
To jedno z najpiękniejszych miejsc widokowych w całych Tatrach, a do tego można się dostać tam z wózkiem szlakiem pieszym z Wierchu Porońca. Wielką radochą będzie też dla najmłodszych wyprawa na Morskie Oko i przejazd tzw. fasiągiem, czyli powozem konnym. Trzeba jednak przygotować się na spory wydatek.
05VRsW3. Kochacie góry? Jeśli letnie wakacje w górach planujecie spędzić w Zakopanem z dzieckiem, czeka na Was mnóstwo atrakcji i to nie tylko tych, które można spotkać podczas wędrówek na górskich szlakach. Podpowiadamy, co robić na wakacje z dzieckiem w niepogodę oraz w słoneczne dni, gdy będziecie mieli dość górskich wędrówek. Wodna zabawa w aquaparku Zakopiański aquapark to miejsce pełne atrakcji. Można tu nie tylko popływać w basenie, ale także przejechać się jedną z pięciu zjeżdżalni, pokonywać prąd rwącej rzeki czy leniuchować w jacuzzi. Wielbiciele opalania z pewnością docenią wygodne leżaki wystawione na słonecznym tarasie, z którego rozpościera się piękny widok na Tatry. Obojętnie, czy odwiedzicie Zakopane z dzieckiem latem, czy zimą – zajrzyjcie tu koniecznie! Spacer nad Morskie Oko To obowiązkowy punkt każdej wizyty w Zakopanem z dzieckiem. Planując wycieczkę na Morskie Oko z maluchem, należy pamiętać o tym, że droga jest naprawdę długa i małe stópki mogą jej nie podołać, dlatego warto zabrać ze sobą nosidło. Wielka Krokiew – coś dla fanów skoków narciarskich To najbardziej znana skocznia narciarska w Polsce, która ma wysokość 134 m, a jej punkt konstrukcyjny usytuowany jest na 120. m. Jest to największy obiekt tego typu w naszym kraju. Zwiedzanie skoczni kosztuje kilka złotych. Na jej szczyt można wjechać wyciągiem krzesełkowym. A dla leniuchów… wjazd na Gubałówkę lub Kasprowy Wierch Chcecie podziwiać piękne widoki bez wysiłku? Wybierzcie się z dzieckiem na Gubałówkę lub Kasprowy Wierch, gdzie można wjechać koleją nawet z najmniejszymi turystami. Niestety, za przejazd w najwyższym sezonie (szczególnie na Kasprowy) trzeba dość słono zapłacić. Park rozrywki Letnia Zabawa Tor pontonowy, euro bungee, symulatory snowboardu i wodne kule – to tylko kilka z atrakcji, które czekają na odwiedzających Letnią Zabawę. Park czynny jest od do od połowy kwietnia do połowy października. Szaleństwo w Małpim Gaju Pada? W małpim gaju najmłodsi mogą rozładować energię pod dachem. Na II piętrze Centrum Handlowego Szymonek w Zakopanem czekają na nich labirynty, dmuchańce, zjeżdżalnie i ogromne baseny z piłeczkami. Podczas zabawy rodzice mogą odpocząć w kawiarence. Więcej atrakcji dla dzieci w Tatrach i na Podhalu znajdziecie na stronie:
Góry. Fajnie popatrzeć, ale jednak lepiej wyglądają z bliska. Czy wypad w góry z niemowlakiem to dobry pomysł? Gdzie się wybrać z wózkiem? Jak można zauważyć po naszych kanałach, uwielbiamy góry! Zakochaliśmy się w nich totalnie. Uwielbiamy widzieć je z daleka i być na szczytach, zaczynać wędrówkę niewyspani o poranku, gdy jeszcze ciemno i kończyć, tuż przed zachodem słońca. Lubimy obserwować jak otoczenie się zmienia, wędrować wśród konarów i drzew, kończąc na wysokich skałach. Po prostu ten klimat to coś co zapiera dech w piersiach i totalnie czujemy to oboje z Erykiem. Nasze szlaki opisywaliśmy w postach np. wyprawa na Czarny Staw zimą czy Orla Perć. Jednak odkąd pojawił sie Oliwier, w życiu dużo się zmieniło. Pojawił się nawet dylemat, czy jak co roku jechać w góry, czy też nie? Jak można się domyśleć długo się nie zastanawialiśmy i zdecydowaliśmy się na tygodniowy wypad! Wiedzieliśmy, że będzie inaczej, perspektywa patrzenia na góry bardzo się zmieniła, w końcu jesteśmy już 3osobową rodzinką. Spakowani ruszyliśmy na podbój… wózkowych tras! Góry z niemowlakiem – WÓZEK Morskie Oko Przyznaję się bez bicia! Trasa na Morskie Oko to dawniej znienawidzony przez nas odcinek, który trzeba było po prostu odbębnić! Traktowaliśmy go najczęściej jako łączniki z pięknymi krajobrazowo trasami. Trzeba było tylko szybko przejść tą asfaltową drogę, aby cieszyć się innymi widokami. Wiedziałam, że po urodzeniu dziecka zmienia się w głowie…ale, że aż tak? Teraz zupełnie inaczej spojrzeliśmy na tę trasę. Ba! Wydała się nam teraz nawet atrakcyjna, patrząc przez pryzmat prowadzenia wózka! Poza tym, lubimy się zmęczyć, a ona jest dosyć długa( km bez skrótów w jedną stronę). Idąc spotkasz kilka ToiToi i jest miejsce, by komfortowo zatrzymać się np. na karmienie, siadając na przygotowanych ławkach, bądź konarach drzew. Ponadto celem naszego długiego spaceru jest na prawdę pięknie usytuowane schronisko. To duże ułatwienie na trasie z maluszkiem. Taka baza, w razie nagłej awarii, bądź zmiany pogody. Także, ku mojemu zaskoczeniu uważam, że Morskie Oko z wózkiem po prostu trzeba zrobić! W drodze powrotnej można zbiec, tylko trzeba mocno trzymać wózek, bo momentami mógłby być szybszy niż pędzący rodzice. Jedynym minusem tej trasy jest to, że czujemy się tak jak na wycieczce szkolnej! Ludzi jest pełno, ale co kto lubi. Na pewno spotkacie dużo innych rodziców w podobnej sytuacji. Dolina Kościeliska To druga ciekawa i komfortowa trasa, która w zupełności nadaje się na wózek! Podobnie jak trasa na Morskie Oko, tu również mamy cel – Schronisko PTTK na Hali Ornak na wysokości 1100 m Jest pięknie usytuowane. Mimo, że nie jest droga jest dosyć kamienista to jest w 100% przejezdna przez wózek dziecięcy, a do tego jest bardzo urokliwa. Co jakiś czas można swobodnie rozłożyć kocyk i podziwiać cudowne góry z oddali. Na trasie również pojawiają się toalety. Ten prosty szlak ma liczne boczne odgałęzienia. Nie pójdziemy tam z wózkiem, ale polecam wyskoczyć chociaż jednemu z rodziców, samemu, bądź ze starszym dzieckiem. Zajmie to niedużo czasu, a może zapewnić dodatkowe atrakcje i super wspomnienia. Możemy czmychnąć np. do Jaskini Mroźnej, Jaskini Mylnej czy Jaskini Raptowickiej. Tym razem wyskoczyliśmy częścią ekipy na jednokierunkową ścieżkę do Wąwozu Kraków. Prowadzi ona przez Smoczą Jamę. Byłam tam pierwszy raz i na prawdę zaskoczyłam się jak tam przepięknie! Niesamowite miejsce. Przejście zajęło nam niecałe 45 minut, natomiast miałam wrażenie, że przez ten czas przetransportowaliśmy się w zupełnie inne tajemnicze miejsce. Przy okazji było tam dużo łańcuchów i w sumie dosyć wysoko trzeba się wspiąć. Sami zobaczcie: Czy warto wybrać się w to miejsce z dzieckiem? Dużo zależy od dziecka! Znam pewnego dzielnego 3latka, który pokonał ten odcinek z rodzicami. Jednak jednocześnie widzieliśmy rodzinkę z dużo starszymi dziećmi, które bały się pokonać tę trasę. Ciężko, więc odpowiedzieć mi jednoznacznie, ale jestem pewna, że będziecie wiedzieć jak zareaguje Twoje dziecko. Dolina Chochołowska Tę Dolinę odkreśliłam grubą kreską, ponieważ byliśmy tam z wózkiem, jednak nie jest to trasa którą polecę. Jest na prawdę urokliwa, ze smacznymi oscypkami po drodze, jednak nie jest przejezdna w całości dla wózków. Oczywiście byli tacy, co “dojechali”, inni brali malucha na nosidełko, podczas, gdy drugie z rodziców ciągnęło wózek po wybojach. Generalnie było to do zrobienia, ale nie widziałam w tym nic przyjemnego. Oczywiście, można spróbować przejść całą trasę z nosidełkiem i myślę, że to byłby dobry pomysł! Na prawdę piękna okolica i klimat! W okolicy można spotkać pasące się owieczki, co może być fajną atrakcją dla starszych maluchów. Góry z niemowlakiem – Nosidełko Tak gdzie nie dojedziesz wózkiem, dojdziesz z nosidełkiem. Wiadomo, nie pójdziemy z maluszkiem w nosidełku gdzie nogi poniosą. Warto zwrócić uwagę również na swój komfort i Wasze bezpieczeństwo. Trasy z nosidełkiem wybierałabym zwracając uwagę na: poziom trudności – Warto dostosować trasę do swoich umiejętności. To Ty i drugi rodzic musicie czuć się pewnie idąc z maluszkiem. Jeżeli wysokie płyty skalne nie sprawią Ci trudności, to wybierz taką trasę, jeżeli jednak będzie inaczej, lepiej zaczekać. Dobrą pomocą może okazać się kijek jako dodatkowe podparcie(nasza druga ręka zazwyczaj lądowała na szyi/główce maluszka).długość trasy – Szczególnie na początku polecam zacząć od tych krótszych tras. Raz, że Twoja kondycja szybko zweryfikuje czy długość jest odpowiednia. Dwa, warto poobserwować zachowanie maluszka, czy na pewno mu wygodnie, czy swobodnie będzie miał możliwość usnąć itp. Po jakimś czasie może również Tobie zrobić się niewygodnie, lub pojawić się ból pleców. Może trochę potrwać, to zanim idealnie dopasujesz do siebie nosidełko. My zdecydowaliśmy się na model Limas Flex. Po pierwszym wypadzie stwierdzamy, że się super sprawdziło! Z nosidełkiem zdecydowaliśmy się wybrać się na Halę Kondratową. Ruszając z Kuźnic to zaledwie 1,20 h drogi. Szlak prowadzi częściowo przez las po mocno wyboistych kamieniach, więc momentami trzeba mocno uważać i być skupionym. Jednak trasa ma również pięknie widokowe moment, gdzie warto się zatrzymać, na mały odpoczynek lub zdjęcie. Trasę kończymy w schronisku na wysokości 1333 m z którego można ruszyć na Kondradzką Przełęcz i Giewont. Co zabrać? Nie odkryłam w tym temacie Ameryki! Podczas wypady w góry z niemowlakiem przyda Ci się to co podczas normalnego, codziennego wyjścia z maluchem. Czyli standardowo: pieluchy, chusteczki nawilżane, krem z filtrem, ubranka na przebranie itp. Szczególnie zwróciłabym, uwagę na ubranka, gdyż pogoda w górach na prawdę bardzo się zmienia. Zaczynając trasę może być gorąco, a wracając zimno i na odwrót. Niezależnie od pogody miałam zawsze w zapasie: kurteczkę, płaszcz przeciwdeszczowy i czapeczkę na zmianę(z daszkiem lub ciepłą). Dobrym pomysłem jest ubranie malucha na cebulkę, by wygodnie było go przebierać, rozbierać, ubierać i ponownie rozbierać. Poza tym warto regulować temperaturę kocykiem(który również warto mieć). Weźmy również pod uwagę, że nosidełko to niejako kolejna warstwa ubioru malucha + ciepło od rodzica. Jeżeli maleństwo bądź rodzić szczególnie oddaje ciepło, warto pomyśleć o dodatkowym komplecie na przebranie, gdyż maluszek może być mokry od “przytulania” w nosidełku. Super pomysłem okazało się zabranie maty, którą rozkładaliśmy przy każdym odpoczynku. Głównie miał korzystać z niej Oliwier, ale nam też się zdarzało czasem nawet na niej przysnąć. Przy okazji maluch mógł rozprostować kości i trochę się poczołgać. Karmienie i przewijanie Jak to wygląda? Gdzie przewijasz? Gdzie karmisz? Dzieje się to tak intuicyjnie, że nawet nie zdążysz tego zaplanować w głowie, a już dziecko będzie nakarmione i przewinięte. Robisz to po prostu gdzie jest miejsce. Karmiłam najczęściej pod jakimś drzewem w oparciu o kolana koleżanki, lub męża. Przewijaliśmy w wózku, lub na rozłożonym kocyku. Wszystko szło sprawnie i na prawdę sympatycznie wspominamy te całe góry z niemowlakiem! Podsumowując, pierwszy wypad w góry z Oliwierem uważamy za bardzo udany! Na pewnie z przyjemnością to powtórzymy i odkryjemy wspólnie kolejne szlaki.
Mam wrażenie, że każdy post opisujący nasze wyjazdy mogłabym zacząć słowami “Było świetnie, ten wyjazd na pewno będziemy długo wspominać“. Co ja poradzę… po prostu każdy wypad jest inny i każdy przynosi nam dużo pozytywnych emocji. Ostatni pobyt w Zakopanem był wyjątkowy pod tym względem, że pierwszy raz mieliśmy w planach wybrać się na górskie szlaki zimą! Już pierwszego dnia, po barrrdzo wczesnej pobudce, po 7 godzinach trasy autem i po zakwaterowaniu, wybraliśmy się na bieganie, by rozruszać trochę nóżki. W okolicy mieliśmy Gubałówkę. Zawsze tam wjeżdżaliśmy kolejką, tym razem chcieliśmy się tam znaleźć o własnych nogach. Czasu nie mieliśmy za dużo, gdyż miało się zaraz ściemniać. Pogrzaliśmy do góry. Mimo ogromnej ślizgawicy i lodu na trasie, udało się wejść i zbiec na miejsce! Tak świetnie zaczęliśmy ten wyjazd i czuliśmy, że będzie cudownie! Nie myliliśmy się! Następnego dnia, Eryk bardzo się uparł i pojechaliśmy kupić kijki. Oczywiście w sklepie twierdziłam, że są nam zupełnie niepotrzebne! Przecież mamy się zmęczyć, niech pracują nogi a nie będziemy sobie pomagać. Wiecie co? …. Przez kolejne dwa dni na trasie powtarzałam chyba z 10 razy “Kocham Cię Eryk jeszcze bardziej za te kijki“. W krytycznych momentach bardzo się przydały! Dobrze, że mogliśmy się nimi podzielić, choć czasami przyznam zabierałam dwa. Na ten dzień mieliśmy zaplanowaną dosyć płaską trasę, jednak kilometrażowo sporą. Cel: Morskie Oko. To chyba najpopularniejszy szlak. Jak wspominaliśmy w poprzednim poście– dużym plusem gór zimą jest mniejsza ilość osób. Tłoczyło się jedynie na skrótach. Obecne tam kamienie, były konkretnie oblodzone lub totalnie zasypane przez śnieg. Pokonanie ich sprawnie było już małym wyzwaniem. Na całym odcinku trasy do Schroniska PTTK Morskie Oko narzuciliśmy na prawdę niezłe tempo. Już na miejscu odczułam kilometry w nogach. Mimo zmęczenia postanowiliśmy ruszyć na Czarny Staw. Przecież byliśmy już tak blisko. Trasę skrócić można było przez zamarznięte Morskie Oko. Odchodząc od schroniska przywitał nas cień, gdyż słońce schowało się za górami i zrobiło się nieco zimniej. Ale to był dopiero początek. Podczas trasy spotkaliśmy wspominanych w wcześniej “dupozjazdowiczów“. A sami dzielnie dreptaliśmy do góry. Pamiętam, że Eryk dwukrotnie pytał mnie czy na pewno idziemy do góry. “Hello, przecież już tak blisko, widać końcówkę” – odpowiadałam lekko ześlizgując się po tafli. Było cudownie! Krok po kroku posuwaliśmy się do przodu! To co zobaczyliśmy na górze stanowczo wynagrodziło wszystkie starania. Jednak było coś jeszcze, co mnie zaniepokoiło. Idąc do góry zupełnie nie patrzyłam w tył. Nie oglądałam się za siebie. Gdy z samej góry spojrzałam w dół…zmroziło mnie totalnie! Nie z powodu temperatury, lecz z wrażenia i strachu. Eryk rozgrzał mi zmarznięte palce, nagrałam oczywiście kilka relacji i trzeba było zacząć schodzić w dół… po prawie pionowej ścianie. Tutaj zaczęły się “schody” choć wtedy bardzo chciałabym te prawdziwe zobaczyć na trasie. Zejściem było to ciężko nazwać, niby krok, jeden ślizg, wbicie kijka i dwa kroki. Trochę ślamazarnie, z drżącymi nogami, ale udało się nam spokojnie zejść. Oczywiście spróbowaliśmy zjazdów na tyłeczku. Tak bardzo nam się to spodobało, że powtarzaliśmy to przy możliwej okazji następnego dnia. Na prawdę uważam, że to czasami bezpieczniejsze niż schodzenie po niepewnym szlaku. W drodze powrotnej, biegliśmy, delikatnie zwalniając tylko na mocnych zakrętach. Do dzisiaj się zastanawiam, skąd wzięliśmy siły na ten bieg. Okej, przyznam, że zaliczyliśmy oboje chyba z dwa większe upadki, ale udało się zbytnio nie poobijać! Siły skończyły się nam po dotarciu na miejsce noclegu. Zdążyliśmy tylko zjeść obiad, taki wiecie ‘na szybko’: wcześniej ugotowany ryż, do tego kurczak i kapustka kiszona. Na prawdę, nie potrzebowaliśmy niczego więcej. Później totalnie odłączyło nam akumulatory i spaliśmy do rana! Następnego dnia czekała nas kolejna przygoda. Zrobiliśmy jeszcze dłuższą trasę: z Jaszczurówki, przez Polanę Olszyńską, Nosalową Przełęcz, zupę w Schronisku PTTK Murowaniec, po sam Nosal. Pogoda nam sprzyjała przez cały wyjazd, więc aż, żal byłoby jej nie wykorzystać! Chyba oboje nie spodziewaliśmy się, że góry zimą tak bardzo nas zachwycą! Śnieg jest biały, niebo niebieskie a zima zimna! Jednak to co zobaczyliśmy i przeżyliśmy to było coś zupełnie nowego niż zmęczenie w ciepłe dni. Odzież termoaktywna na zdjęciach- SPAIO: koszulka MERINO W02 + spodnie MERINO W02
Jaki szlak wybrać w Tatry dla początkujących zimą? Oto 10 propozycji! 1. Morskie Oko Doliną Rybiego Potoku- Tatry dla początkujących zimą Popularny szlak wiodący z Palenicy Białczańskiej nad Morskie Oko może być świetnym pomysłem na rozpoczęcie zimowych wędrówek po Tatrach. Niewielkie nachylenie terenu, brak miejsc wymagających technicznych umiejętności to z pewnością zalety tej trasy. Co więcej, po drodze przy sprzyjających warunkach możemy podziwiać piękne widoki obejmujące, Mięguszowieckie Szczyty, Niżne Rysy, czy Wołoszyn. Kolejnym plusem tej trasy jest możliwość ogrzania się w schronisku nad Morskim Okiem lub w punkcie gastronomicznym na Włosienicy. Mimo, że szlak ten jest bardzo łatwy to należy zaopatrzyć się chociaż w raczki na buty, gdyż nawierzchnia po której wędrujemy często jest bardzo śliska. Ponadto, musimy pamiętać, że pomiędzy Włosienicą, a Morskim Okiem przechodzimy przez lawiniasty teren. Schronisko nad Morskim Okiem w zimowej odsłonie Igloo nad Morskim Okiem Dla spragnionych większych emocji można wydłużyć wycieczkę o wizytę nad Czarnym Stawem pod Rysami. Należy jednak pamiętać, że wiąże się to ze stromym podejściem, na którym niezbędna może okazać się umiejętność posługiwania się czekanem. Warto wiedzieć, że szlak prowadzący nad Czarny Staw pod Rysami w zimie wiedzie przez taflę Morskiego Oka i na ostatecznym podejściu również ma on inny przebieg niż latem. Nad Czarnym Stawem pod Rysami W drodze powrotnej z Morskiego Oka warto zboczyć do malowniczego schroniska Roztoka Przykładowy opis trasy na Morskie Oko zimą znajdziecie pod linkiem -> 2. Rusinowa Polana i Wiktorówki- Tatry dla początkujących zimą Rusinowa Polana może być celem na krótką zimową wyprawę dla całej rodziny. Aby na nią dotrzeć należy kierować się niebieskim szlakiem z Palenicy Białczańskiej, albo z Zazadni. Trzecią, krótką opcją jest wystartowanie z Wierch Poroniec i podążanie za zielonymi znakami. Ten ostatni możecie nawet pokonać z sankami, gdyż nachylenie tej trasy jest niewielkie. Nie ważne, którą trasę wybierzecie, będziecie potrzebować niewiele ponad godzinę by dotrzeć na Rusinową Polanę. A czego możecie tam oczekiwać? Pięknej panoramy na Tatry Wysokie i Bielskie! Będąc tutaj warto zejść 10 minut w kierunku Zazadni by odwiedzić sanktuarium na Wiktorówkach. Uwaga! Schody prowadzące do sanktuarium w zimie są bardzo oblodzone! Rusinowa Polana Bacówka na Rusinowej Polanie 3. Wielki Kopieniec Ten niewysoki szczyt wznoszący się na 1328 m oferuje najbardziej rozległą panoramę w całych Tatrach! Z jego wierzchołka można dojrzeć zarówno najbardziej wysunięty na wschód punkt Tatr- Hawrań, a także na zachód- Osobitą. Do tego mamy możliwość spoglądania, na Orlą Perć. Trasa, którą Wam proponujemy rozpoczyna się w Jaszczurówce- jednej z dzielnic Zakopanego, gdzie znajduje się wylot Doliny Olczyskiej. Spacer jej dnem to przyjemna wędrówka, którą po ok. godzinie kończymy na Polanie Kopieniec. Tutaj warto odwiedzić zabytkowe szałasy pasterskie, które są udostępnione do zwiedzania. Z Polany na szczyt Wielkiego Kopieńca mamy 15 minut stromego podejścia. W nagrodę za wysiłek otrzymamy piękne widoki! W drogę powrotną proponujemy się udać w kierunku Toporowej Cyrhli (zejście ok. 45 minut), skąd do Jaszczurówki- naszego punktu startu, dojeżdżają autobusy zakopiańskiej komunikacji miejskiej. Polana Kopieniec widziana z Wielkiego Kopieńca, w tle Orla Perć Widok na Hawrań z Wielkiego Kopieńca Opis przykładowej zimowej wycieczki na Wielki Kopieniec do przeczytania pod linkiem -> 4. Hala Gąsienicowa Malownicza Hala Gąsienicowa to świetny pomysł na zimową wycieczkę w Tatry, jeśli na celu macie podziwianie malowniczych widoków. Orla Perć, Kościelec, czy Świnica, to wszystko będziecie mieć na wyciągnięcie ręki! Widok na Kościelec i Świnicę z Hali Gąsienicową Najłatwiejszy szlak wiodący na Halę Gąsienicową wiedzie z Brzezin. 2- godzina trasa wiedzie szeroką drogą, która lekko wznosi się ku górze. To sprawia, że szlak ten spokojnie mogą pokonać całe rodziny, nawet ciągnąc ze sobą sanki. Nieco trudniejszy wariant dotarcia na Halę Gąsienicową wiedzie z Kuźnic przez Boczań. Jest tutaj w niektórych miejscach stromo, a przed Przełęczą między Kopami mamy do pokonania trawers. Natomiast szlak przez Dolinę Jaworzynki jest nie polecany w zimie ze względu na ryzyko lawinowe. Malownicza Hala Gąsienicowa Jeśli chcecie przedłużyć wycieczkę, z Hali Gąsienicowej możecie się udać nad Czarny Staw Gąsienicowy. Czas jaki trzeba przeznaczyć na tą trasę to 30-40 minut w jedną stronę. Należy, jednak pamiętać, że jego przebieg jest inny niż latem i wiedzie dnem doliny. Nad Czarnym Stawem Gąsienicowym Opis przykładowej, zimowej wycieczki na Halę Gąsienicową znajdziecie pod linkiem -> 5. Kasprowy Wierch i Beskid Jak już zawędrujecie na Halę Gąsienicową to możecie się pokusić o wejście na Kasprowy Wierch (1987 m Najłatwiejszy szlak, który wiedzie na niego to żółty, rozpoczynający się właśnie na Hali Gąsienicowej. Z niej czeka nas 45 minut podejścia wzdłuż stoku narciarskiego. Uwaga! W niektórych miejscach jest dość stromo! Na Kasprowym Wierchu najprawdopodobniej będą na Was czekały tłumy turystów i narciarzy, stąd my proponujemy udać się w kierunku Beskidu (2012 m To z pewnością najłatwiejszy dwutysięcznik, który możecie zdobyć w Tatrach. Panorama jaka się z niego rozpościera jest nieziemska! Krywań, Dolina Gąsienicowa, Giewont, czy Czerwone Wierchy, wszystko widoczne jak na dłoni:) W drogę powrotną proponujemy udać się przez Halę Gąsienicową, gdyż szlak przez Myślenickie Turnie, zwłaszcza w części powyżej 1500 m może być zasypany, co się może wiązać z koniecznością jego przecierania. Podejście żółtym szlakiem na Kasprowy Wierch Panorama z Beskidu na Tatry Słowackie 6. .Hala Kondratowa Wycieczka na Halę Kondratową to kolejna opcja na zimowy spacer po Tatrach, którą mogą wybrać całe rodziny z dziećmi. Na szlak ruszamy z Kuźnic, a do przejścia mamy niewiele ponad 3 kilometry. Po drodze warto odwiedzić klasztor Albertynek z pustelnią Brata Alberta, a także dłuższą chwilę spędzić na Polanie Kalatówki. Na niej w okresie zimowym odbywają się szkolenia prowadzone przez ratowników TOPR, na których, możemy nauczyć się obsługi detektorów lawinowych. Jest tutaj również niewielki stok narciarski. Na Hali Kondratowej czeka na Was natomiast urocze, niewielkie schronisko, w którym koniecznie musicie spróbować domowego piernika. Schronisko PTTK na Hali Kondratowej Polana i Hotel Kalatówki 7. Dolina Strążyska Zimowy spacer Doliną Strążyska to propozycja na spędzanie czasu dla całych rodzin. Co czeka na Was na tym szlaku? Na Polanie Strążyskie herbaciarnia, gdzie można się rozgrzać w mroźny dzień. Z Polany rozpościera się także przepiękny widok na północną ścianę Giewontu. Wycieczkę warto wydłużyć o podejście do Wodospadu Siklawicy. To zaledwie 15- minutowy spacer, a wrażenie z niego są niezapomniane. Uwaga, dojście tutaj może być mocno oblodzone, gdyż wiedzie wzdłuż potoku. Widok na Giewont z Polany Strążyskiej Przy wodospadzie Siklawica 8. Sarnia Skała przez Dolinę Białego- Tatry dla początkujących zimą Sarnia Skała to jeden z łatwiej dostępnych tatrzańskich szczytów, jeśli za punkt startowy obieramy centrum Zakopanego. Ruszamy Ścieżką pod Reglami, z której kierujemy się ku Dolinie Białego. Szlak wiodący jej dnem początkowo nieznacznie wznosi się do góry, a przed samym podejściem na Ścieżkę nad Reglami jego nachylenie znacznie wzrasta. Przed nami ostateczne podejście na Sarnią Skałę, z której to rozpościera się bardzo ładna panorama na Giewont, a także Zakopane, pasmo Gubałówki, a nawet Babią Górę. Uwaga! W części szczytowej jest dość stromo, a przy tym ślisko. W drogę powrotną można udać się po własnych śladach, zejść do Doliny Strążyskiej (strome zejście), albo wędrować Ścieżką nad Reglami w kierunku Polany Kalatówki, a dalej do Kuźnic. Północna ściana Giewontu z Sarniej Skały Sarnia Skała Opis zimowej trasy na Sarnią Skałę do przeczytania pod linkiem -> 9. Hala Stoły i Dolina Kościeliska- Tatry dla początkujących zimą Hala Stoły znajduje się na zachód od Doliny Kościeliskiej. Aby się na nią dostać, należy z Doliny Kościeliskiej obrać niebieski szlak, który w ciągu ok. 45 minut wyprowadzi nas na malowniczą polanę. Co czeka nas na Hali Stoły? Znajdują się tutaj 3 zabytkowe szałasy pasterskie, przy których można usiąść, odpocząć i podziwiać piękną panoramę na Kominiarski Wierch, Giewont, czy Czerwone Wierchy. Dla spragnionych dłuższej wycieczki polecamy, po dotarciu do dna Doliny Kościeliskiej wybrać się do schroniska Ornak, a nawet nad Staw Smreczyński. Polana Stoły Polana Stoły Opis zimowej wycieczki na Halę Stoły do przeczytania pod linkiem -> 10. Grześ, Rakoń, Wołowiec Ostatnią naszą propozycją na zimową wycieczkę w Tatry dla początkujących jest zdobycie Wołowca (2063 m Naszą wyprawę rozpoczniemy na Siwej Polanie, skąd przez Dolinę Chochołowską dotrzemy do schroniska mieszczącego się na malowniczej Polanie Chochołowskiej. Stamtąd udamy się żółtym szlakiem na Grzesia. Odcinek ten nie powinien nam zająć więcej niż 1,5 godziny. Od Grzesia nasza trasa będzie wieść granią, a to oznacza, że będziemy mogli podziwiać piękne widoki na najwyższe szczyty Tatr Zachodnich, a także Beskidu Żywieckiego. Kolejnym szczytem jaki zdobędziemy będzie Rakoń, a od niego pozostanie nam już tylko godzina drogi na nasz cel, czyli wierzchołek Wołowca. Droga powrotna niestety wiedzie po naszych śladach, gdyż wariant dojścia na Polanę Chochołowska przez Wyżnię Chochołowską jest obarczony ryzykiem zejścia lawin. Zimowa wycieczka na Wołowiec, choć łatwa jest przeznaczona dla osób, które mają już obycie z tatrzańskimi szlakami i posiadają umiejętność posługiwania się zimowym sprzętem. Polana Chochołowska W drodze na Wołowiec Na Wołowcu Opis zimowego zdobycia Wołowca do przeczytania pod linkiem -> Pamiętajcie, że niezależnie od tego, czy wybieracie się zimą w doliny, czy na całodzienną wycieczkę na któryś z dwutysięczników zawsze musicie zabierać ze sobą zimowy sprzęt. W dolinach miejcie chociaż raczki, a w plecaku zawsze dodatkową ciepłą odzież oraz termos z ciepłą herbatą. Nie zapominajcie zabrać ze sobą także latarki, mapy i naładowanego telefonu. W wyższych partiach, niezbędne jest posiadanie pełnego sprzętu zimowego (raków, czekana, detektora lawinowego) i umiejętność posługiwania się nimi. Jeśli znalazłeś na naszym blogu poszukiwane przez Ciebie informacje, kolejną inspirację na wycieczkę, czy odpowiedź na nurtujące Ciebie pytanie, to będziemy niezwykle wdzięczni, gdy wrzucisz nam napiwek do naszej blogowej świnki skarbonki (kliknij w poniższy obrazek). Dziękujemy!!!
Niedawno temu dużym, medialnym wydarzeniem były kolejne upadki koni w drodze z Palenicy Białczańskiej nad Morskie Oko, co skłoniło władze TPN-u do prób wprowadzenia nowego rozwiązania. Od wczoraj na tej trasie testowane są melexy. Jak powszechnie wiadomo temat koni - bardzo kontrowersyjny. Od zawsze toczyły się spory między ekologami a góralami. Osobiście uważam, że wina do końca nie stoi ani po stronie górali, ani po stronie turystów. Jak gdzieś kiedyś przeczytałam – popyt napędza podaż. Myślę, że tak może być i w tym przypadku. Nie jestem miłośniczką zwierząt, konie jako konie mnie nie fascynują, jednak patrząc na załadowane ludźmi bryczki pędzące do Włosienicy, to żal mi się trochę zwierzaków robi. Ja się męczę idąc pod górkę, a co dopiero koń ciągnący ze sobą ciężar w postaci kilku rozleniwionych turystów, pokonując różnicę wzniesień wynoszącą ponad 300 m. Tak, tak do tego własnie są te konie przystosowane, specjalnie hodowane w tym celu, zadbane i karmione, wszyscy o tym wiemy. Mimo wszystko jednak uważam, że dwanaście sadełek + góral + wóz + 300 m w górę = zbyt dużo. Proste działanie matematyczne. Chociaż jak uwzględnić fakt, że konie w przeszłości służyły na wojnach, czy pomagały rolnikom na polach, to wszystko już nie jest takie oczywiste. Nad Morskim bywam stosunkowo dosyć często i chociaż szczerze nie lubię tego 9-kilometrowego asfaltu, to jednak nie korzystam z transportu konnego. No dobra, raz nam się zdarzyło, kiedy byłyśmy z mamą przemoczone i zmęczone, a było już późne popołudnie, to w drodze powrotnej zdecydowałyśmy się na zjazd bryczką z Włosienicy. Oprócz nas była jeszcze para – w sumie cztery osoby. Nie dwanaście. Nie pod górę. Zanim jeszcze do sedna sprawy, to zadajmy sobie banalne pytanie „Dlaczego turyści decydują się na transport konny?” Słyszy się najróżniejsze wymówki, te mniej i bardziej sensowne. A ja z mojej perspektywy dorzuciłabym jeszcze jedną, chyba najprostszą – ludzie jeżdżą bryczkami, bo te po prostu… są. Ktoś kiedyś wpadł na taki pomysł i wprowadził takie, a nie inne bryczki do Doliny Rybiego Potoku. Dlaczego więc nie przejechać się tą bryczką skoro jest się na wczasach i najzwyczajniej w świecie chce się skorzystać z dodatkowej atrakcji? W drugą stronę przejdziemy się już na nogach. Podobnie jak korzysta się z kolejek wywożących nas na szczyty. Można iść na nogach, ale można też skorzystać z ułatwienia i dodatkowej rozrywki skoro jest taka możliwość. Przy okazji zaoszczędzi się czas i wyda zbędne pieniądze, oraz nie zmęczy się zanadto, czyli to, o co na wyjeździe chodzi najbardziej. :D Bo burzliwych naradach pojawiła się koncepcja zastąpienia koni przez … melexy. Bo ekologiczne i nie trzeba do tego żadnej dodatkowej „siły roboczej”. Jak tylko o tym usłyszałam, to z pewnością podskoczyło mi ciśnienie i ogarnęły ponure myśli, a jednocześnie irytacja. Melexy?! W Tatrach?! Wyobraziłam to sobie i bynajmniej ta wizja mi się nie spodobała… Jak to możliwe, żeby w tak klimatycznym miejscu jak nasza tatrzańska dolina, jeździły melexy? Podhale, Tatry, Górale i … melexy. Góral za kierownicą melexa. Coś mi tutaj nie pasuje do kontekstu, do historii i tradycji. Dlaczego nie można by wprowadzić mniejszych bryczek – czteroosobowych, takich jak w innych dolinach (Chochołowskiej czy Kościeliskiej)? To przecież bardziej synchronizuje się z tamtejszą kulturą i klimatem. Taki transport był używany od dawien dawna, dlaczego więc nie kontynuować tej tradycji i specyfiki? To konie pasują do tamtejszego krajobrazu, a nie jakieś „plastikowe wózki”. Bryczka na tle tatrzańskiej doliny prezentuje się przecież tak dostojnie… A melexy kojarzą mi się z nadmorskimi kurortami, Słowińskim Parkiem Narodowym, polami golfowymi czy Krakowem, w którym melex jest jednym ze sposobów na szybkie zwiedzenie centrum. Nie chciałabym, aby kojarzyło mi się z nimi i Morskie Oko… Poza tym, pozostałaby jeszcze kwestia „bezrobotnych” koni, których utrzymanie byłoby zbyt drogie dla górali. Co więc się z nimi stanie? Odpowiedź sama się narzuca. Żródło: Poprzez melexy góry stracą swój urok. Kto bywa w Tatrach i jest z nimi związany to chyba wie, o czym mówię. A chyba nawet nie bardzo świadomym turystom też coś świta, bo pytani o to, czy woleliby przejechać się bryczką, czy melexem, odpowiadają, że bryczką. Mam nadzieję, że sytuacja zostanie rozwiązana w inny sposób, a Morskie Oko nic na tym nie straci. :)
morskie oko z niemowlakiem